Każdy kij ma dwa końce, a każda sytuacja, nawet jeśli wydaje się zupełnie pozbawiona zalet- posiada takowe. Ten artykuł pomoże Ci inaczej spojrzeć na niskie zarobki.
Jeśli również się z tym borykasz, być może dzięki temu, co napiszę, potraktujesz swoją sytuację jako motor napędowy i solidną motywację, a nie jak przeszkodę. Ja tak zrobiłem i dziś śmiało mogę nazywać siebie człowiekiem sukcesu.
A byłem tak biedny, że gołębie mnie dokarmiały, a nie ja je. Oczywiście to żart, ale łatwo nie było, wierz mi. Jestem głęboko przekonany, że skoro ja mogłem wyjść z biedy, mimo zwyczajnej inteligencji, słabych perspektyw, braku wykształcenia i lenistwa- chyba każdy może.
Tak więc oto 5 największych zalet bycia „biednym”:
1. Masz ogromną motywację.
Według mnie życie na średnim lub nawet średnio-bogatym poziomie jest piekielnie niebezpieczne. Wiem to, bo przez jakiś czas tak żyłem. Miałem pracę, która nie była stresująca, a lekka i dobrze płatna. Nic, tylko się cieszyć, prawda?
Wręcz przeciwnie. Dla mnie skutek tego to depresja. Czułem się totalnie niepotrzebny światu, bo nie tworzyłem w owej pracy żadnej wartości.
Gdy przyzwyczajamy się do dobrych zarobków, nie mamy absolutnie żadnych bodźców do szukania czegoś lepszego, bo przyzwyczajamy się do życia na łatwym poziomie. Zauważ, że większość ludzi bogatych to albo ci, którzy mieli na start dużo pieniędzy, albo non stop pracowali, bo nigdy nie mieli dość. Wykorzystaj swoją sytuację i poczuj chęć zmian, która będzie Twoją największą motywacją.
2. Szukasz innowacji
Często bieda jest tak dokuczliwa, że nawet nie mamy okazji, by zmienić swoją niewdzięczną pracę, bo brak nam poduszki finansowej i przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa.
To skłania do pewnego rodzaju kreatywności. Oczywiście nie wszystkich, ale tych najbardziej zdeterminowanych- owszem.
W ten własnie sposób znalazłem już 5 róznych sposobów zarabiania przez internet, z czego 2 są pasywne, czyli mam pieniądze bez kiwnięcia palcem. Można? Można. Na razie to małe pieniądze, ale rosną i rosną. Szukaj innowacji. A może wpadniesz na coś, co zmieni świat?
3. Jesteś eko
Z jednej strony nie ma nic gorszego dla środowiska, niż loty odrzutowcami, ale z drugiej- nie wiń za to bogaczy, bo większość z nich rekompensuje sobie ten nadmiar CO2, który produkują, inwestując w „zielone” technologie albo organizacje charytatywne. Nie wiem, na ile robią to z realnej potrzeby zmiany świata, a na ile po to, by się wybielić w oczach innych, ale nie ważne. Elon Musk ufundował XPrize, czyli 100 milionów nagrody dla kogoś, kto wymyśli najlepszy i skuteczny w praktyce sposób redukcji CO2. Tym bardziej szacun dla niego.
Szacun nie należy się jednak tym, którzy mają wielkie wille, wielkie samochody, jedzą wiele mięsa i mają śrowodisko gdzieś. Będąc biednym, automatycznie kupujesz mniej, a Twój dom nie zużywa tyle energii na ogrzewanie, bo może mieszkasz w bloku albo w kartonowym pudle po bananach. Nie ważne. Ważne, że biedni ludzie to mniejsza emisja CO2 i mniejsze zużycie wody. I oczywiście kupujesz mniej ubrań. Widziałem kiedyś „Bez nowych ubrań od roku challange” i pomyslałem- phi, dla mnie to pestka! Nawet teraz nie wydaję dużo na ubrania. Ubieram się w lumpeksach i jestem z tego dumny. Kolejną kwestią jest marnowanie żywności. Polecam krótki i dający do myślenia filmik „nie uwierzysz, ile marnujemy jedzenia”, bo nawet jeśli nie wydaje Ci się to problemem, to jest- i to dużym. Warto mieć na uwadze przyszłość planety, a będąc biednym- to łatwiejsze pod wieloma względami.
4. Może będziesz zdrowszy
Ale jak to? Przecież sprzedałem nerkę i pół wątroby, żeby mieć na piwo! – mam nadzieję, że tego nie zrobiłeś.
Problemem zdrowotnym większości ludzi nie jest brak żywności, a nadmiar. I to tej niezdrowej. W krajach, w których je się najwięcej, a także najwięcej mięsa w przeliczeniu na osobę, najczęściej występują nowotwory i choroby serca. Dlaczego?
Bo autofagia (spalanie własnych, starych komórek), która zachodzi TYLKO gdy jesteś na deficycie kalorycznym, chroni przed chorobami. Gdy nie opychasz się 24/7, będziesz żył dużo dłużej.
5. Masz więcej okazji do nauki
Bogaci ludzie często (niestety albo stety) pracują po 12 godzin dziennie, a potem, po pracy, myślą o swoim biznesie. To ciągła, nieustanna harówka. Kiedy niby mają się uczyć? Ludzie szalenie bogaci oczywiście mają czas, bo pracę wykonują ich pracownicy, a oni sami doceniają zazwyczaj potęgę nauki. Ale „przeciętni” bogaci, jak mój czy Twój szef- to zazwyczaj tępaki. Nie dlatego, że im zazdroszczę pieniędzy, a dlatego, że wolą mieć kasę, niż życie (czas).
Gdy wymyślisz sposób na biznes pasywny, masz i czas i pieniądze. Gdy robisz to, co kochasz, również nie tracisz czasu, bo „pracujesz” z przyjemnością. Ale gdy masz wielką firmę i nie ogarniasz już swoich własnych pracowników, pracujesz po 14 godzin na dzień, 7 dni w tygodniu, jak mój szef. Oczywiście mógłby zatrudnić 2 osoby, żeby pracowały dla niego, ale wtedy miałby 19 milionów zysku, a nie 20- co za strata! A skoro pracuje sam, traci jedynie swoje życie. No cóż. To jeszcze biznes, czy już cebulactwo?
Będąc biednym, masz przywilej pracowania tylko 8 godzin. Nie zawsze, ale w większości. Jeśli Twoja praca nie wymaga zbyt dużo myślenia, możesz nawet założyć słuchawki i oddać się pochłanianiu audiobooków (np. o tym jak zarabiać i osiągać sukces) i uczysz się!
Najważniejszym zasobem jest czas, więc to, jak go wykorzystasz, zależy tylko od Ciebie. Bogaci ludzie często go nie mają, bo po pros